Zobacz cmentarz

KOTKI GUCIO, MAŁY "Gonzalez" - 8.11.2020, Grafit 31.10.2021

2018-09-23

Joanna Ch.

Ksiega gości:

23.07.2022 r. | Szymon

Trafiłem na ten profil przypadkiem przeglądając z ciekawości, z kim nasz Juruś ukochany będzie się bawił teraz, gdy zabrakło go na tym świecie. Choroba zabrała go nagle podobnie jak Grafitka, wzięliśmy go ze schroniska końcem czerwca, diagnozę usłyszeliśmy 19.07.2022, pożegnaliśmy go 21.07.2022 po zaledwie 3 tygodniach razem. Cały dzień upłynął nam na płaczu. Dziś, tj. 22.07 było już lepiej, prawie nie płakałem, ale teraz widząc ten profil znowu wybuchłem płaczem. Niezwykle wzruszyło mnie wszystko to, co tu przeczytałem, wpis po wpisie. Droga Pani Asiu, jeśli kiedyś to Pani przeczyta to niech Pani wie, że bardzo Pani współczuję każdego kotka i łączę się w bólu, a patrząc tylko na Pani wpisy widać wielką miłość jaką Pani pałała do tych zwierzaczków i że na pewno były szczęśliwe. Mam ogromną nadzieję, że bawią się one teraz z moim Jureczkiem i że jest im tam razem dobrze oczekiwać na swoich rodziców. Pozdrawiam i proszę się trzymać, jeszcze wszyscy razem zobaczymy się po tamtej stronie tęczowego mostu!

01.02.2022 r. | Joanna

Dzisiaj nasz kotek Grafitek skończyłby rok. Był naszym kotkiem od początku, od urodzenia. Nie mogliśmy się doczekać kiedy w końcu urośnie na tyle, żeby zabrać go do nowego domu. Był naszym kociątkiem, naszym "krejzolkiem" o niespożytej energii. Przez zabawianie się kablami i łażenie po sprzęcie mojego męża kilka razy groziło mu wylądowanie na wycieraczce :) Widok Grafitka siedzącego na głośniku pod telewizorem - bezcenne.
Choroba ujawniła się nagle, Grafitek dostał obrzęku płuc, wyniki badań wskazywały na chorobę serca. Nie zdążyliśmy tego potwierdzić.
Zmarł 31.10.2021.
Nie wiem, czy ktoś to wszystko kiedyś przeczyta, ale tak to już jest, że człowiek pisze takie wspomnienia głównie dla siebie.
Był z nami tak krótko, ale będziemy pamiętać ile dał nam radości. Pamiętamy galopy po całym domu, ganianie za rzodkiewkami, wieczne demolowanie fontanny z wodą.
Brakuje w domu jego czterech łapek i całej masy mięciutkiego futerka do głaskania.

18.02.2021 r. | Joanna

Dnia Kota w tym roku nie mamy z kim obchodzić. Nie ma komu przysmaków podsuwać ile chce i słuchać mruczących zachcianek.
Ale pamiętamy i tęsknimy. I zawsze pamiętać będziemy. I o Maciusiu, i o Guciu i o Malutkim moim kotku.

10.11.2020 r. | Joanna

W niedzielę, 08.11.2020, zmarł nasz drugi kotek.
Na początku miał być Gonzo i tak ma wszędzie zapisane. Nikt tak nigdy do niego nie mówił, ktoś zawołał do niego "mały" i został Mały. Chociaż kotkiem był całkiem sporym.
18 lat tamu w Krakowie Państwo Gnatowscy (od słynnego "Boczka" z Kiepskich) mieli hodowlę perskich kotów. I tak Mały trafił do naszej rodziny.
Był pełnokrwistym kocurkiem, podporządkował sobie wszystkich domowników. Jego domki i budki, legowiska porozkładne są po całym domu. Miski, talerze i kubki tak samo. W kuchni jadł, w łazience pił. Był cudownym kotkiem. Był z nami tyle czasu, że nie wyobrażaliśmy sobie, że może go nie być. Odszedł nagle. Niespodziewanie. Nie chorował. Nie było widać, że coś jest nie tak. W październiku był u weterynarza, serce mocne, wyniki krwi ok. Niby. W niedzielę poszedł na popołudniową drzemkę do swojego domku.
I zasnął.
I już się nie obudził.
Aż nie mogliśmy uwierzyć, że odszedł. Prosiłyśmy Pana Andrzeja żeby dobrze sprawdził, czy na pewno nie żyje.
Do tej pory nie możemy uwierzyć.
Gucio długo chorował, Mały nigdy.
Wszystko jest jak było, budki stoją tam gdzie stały, tylko garnki z łazienki zniknęły.
I cisza się zrobiła przeraźliwa. Nie ma mruczenia, nie ma miauczenia i dopominania się, drapania po nodze.
I Gucia już nie ma.
I Małego też nie ma :(
Pusto.

22.09.2019 r. | Joanna

Dobrze, że jesteś Gucieńku.
W naszych wspomnieniach, na filmikach, na zdjęciach.
Dzisiaj mija rok. Już rok. A ja ciągle pamiętam zapach Twojego futerka. I to Twoje mruczenie.
Myślimy o Tobie i wspominamy.
Pamiętamy i zawsze będziemy pamiętać.

22.10.2018 r. | Joanna

Pamiętamy ! Zawsze będziemy pamiętać.
To już miesiąc jak ciebie nie ma.
Twoja budka ciągle stoi i koszyk.
Tylko w domu jakoś cicho się zrobiło. Mama miała do Ciebie przyjechać, ale Mały porządnie nas wystraszył. Zaliczył i szpital i chirurga. Niestety trzeba było usunąć mu oko :( Ale i tak piękny jest. Najważniejsze, że powoli wraca do formy.
Ciekawe co ty porabiasz tam gdzie jesteś. I czy zamruczysz czasami jak popatrzysz na nas z góry.
Będę wpadać tu do Ciebie czasem. A jak się uda to przyjedziemy.
Pa kocurku, do następnego razu.

03.10.2018 r. | Joanna

Ktoś powiedział, że ból po stracie zwierzaka nigdy nie mija. Dobrze wierzyć, że gdy odchodzi trafia gdzieś gdzie jest zdrowy i szczęśliwy.
Pięknie opowiada o tym Paul C. Dahm - tekst "The Rainbow Bridge" zaczerpnięty z jego książki pod tym samym tytułem. Może trochę bajkowo, ale zawsze ku pokrzepieniu serc. Naszych ludzkich.
"Właśnie ta strona Nieba nazywana jest Tęczowym Mostem.
Kiedy umiera zwierzę, które było w szczególny sposób bliskie komuś tu na ziemi, wówczas odchodzi na Tęczowy Most.
Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół więc mogą biegać i bawić się razem. Jest tam mnóstwo jedzenia, wody i słońca – nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku.
Wszystkim zwierzętom, które były chore i starsze zostaje przywrócone zdrowie i wigor. Ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, tak jak wspominamy je w naszych snach z dni, które minęły.
Zwierzęta są tam szczęśliwe i zadowolone z wyjątkiem jednej, małej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym dla nich, kogo musieli pozostawić.
Wszystkie razem biegają i bawią się wspólnie, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy patrzą uważnie a jego ciało zaczyna drżeć. Nagle oddziela się od innych, zaczyna biec przez zieloną trawę a jego nogi niosą go szybciej i szybciej.
Poznał Cię!
I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia – już nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce znowu tulą ukochaną głowę, znów spoglądasz w ufne oczy Twojego Przyjaciela, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale nigdy nie zniknęły z Twojego serca.
Wtedy przechodzicie przez Tęczowy Most – razem"

02.10.2018 r. | Joanna

I jeszcze jeden wiersz autorstwa pani Marty Majorki Chociłowskiej

Modlitwa za kota

Panie Boże, nie jestem aniołem,
dziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.

Panie Boże, powiedziałeś "Proście",
rzekłeś "Proście, a będzie wam dane"...
Wiesz, że wczoraj po tęczowym moście
poszedł do Ciebie mój kot kochany?

Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę, o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.

Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny nie był i żeby
mógł sobie przy kimś bezpiecznie zasnąć.

Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba,
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba...

28.09.2018 r. | Joanna

Wiersz zamieszczam dzięki uprzejmości autorki, pani Marty Majorki Chociłowskiej, której z serca dziękuję za wyrażenie zgody.
Wiersz, który nie potrzebuje komentarza.

Kołysanka

Spać cię położyli
łapki ułożyli
jak lubiłaś zawsze
oczy ci przymknęli
ogonek zagięli
na twej tylnej łapce

Spać cię położyli
nie będą budzili
snu ci nic nie zmąci
przykryli kołderką
żebyś miała miękko
już jej nikt nie strąci

Spać cię położyli
głowy pochylili
nad twym drobnym ciałkiem
piaskiem zasypali
cicho zaśpiewali
do snu kołysankę...

26.09.2018 r. | Joanna

Kotek Gucio. Oficjalnie Gustaw, często Gutek, Guciuniek i Guciaczek.
Kocurek perski biało-niebieski, chociaż ciężko uznać, że futerko miał niebieskie.
Odszedł cichutko 22 września 2018. Umarł w swoim grajdołku, w półśnie, wymęczony chorobą.
Poczekał aż mama wstanie rano, tak jakby jeszcze chciał się pożegnać.
Mama była jego Aniołem Stróżem. Zawsze wybierała dla niego co lepsze kąski, a to rybka, a to mięsko. Na osiedlu każda pani w mięsnym z daleka krzyczała, że ma dla Gucia szyneczkę najcieniej pokrojoną. To Mama ratowała go z wszelkich opresji, np kiedy wlazł do łazienki i nie mógł wyjść. Ona siedziała godzinami bez ruchu kiedy Gucio spał pod jej szyją w najlepsze, a jej ręce mdlały. Ale trzymała. I oddawała poduszę którą Gutek w najlepsze zagarniał w nocy.
To mama czesała, biegała do lekarza, myła, tłumaczyła (Gucio słuchał pilnie), drapała i drapała i drapała.
Poczekał na nią i odszedł do swojego kociego nieba.
Gutek był kotem niezwykłym, zaryzykowałabym nawet, że jedynym w swoim rodzaju.
Był kotem w 200 procentach. Zawsze stawiał na swoim, uparty był taki, że miało się wrażenie, że to osiołek w futerku kota. Taki kot z charakterkiem. Do tego ciekawy ... wszystkiego. wszędzie musiał wejść, wszystko obwąchać, wszystko sprawdzić. I te jego mądre miny jakby wiedział co się do niego mówi, a potem i tak robił swoje.
A jak on mruczał ! jakby obok stał Ursus z włączonym silnikiem.
Gucio.
Nasz kot.
Nasze kociątko.
Nasz kocurek.
Na razie ciężko mi to wszystko poukładać sobie w głowie. Codziennie wchodzę na stronę cmentarza, z nadzieją, że może to wcale nie chodziło o naszego kota. Pewnie wejdę jeszcze wiele wiele razy.

Minęło zaledwie kilka dni, mama ciągle szykuje mu tabletki i woła na śniadanie zanim dociera do niej, że Gutka już nie ma.
Jeszcze nie jesteśmy gotowe na pożegnanie.

Dodaj wpis:

Wirtualne świeczki:

Zapal wirtualną świeczkę:

Zapal.

© Cmentarz dla zwierząt w Rzeszowie 2024. Kopiowanie materiałów zabronione.

Realizacja: Zdzislowicz.pl - Strony WWW

Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej
w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.